6 mar

Amanda – relacja z USA

autor: Aleksandra Lesińska | kategoria: Aktualności, Relacje Możliwość komentowania Amanda – relacja z USA została wyłączona

Hej! Mam na imię Amanda i chciałabym podzielić się z wami moimi wspomnieniami z wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Opowiem wam o moich doświadczeniach. Spędziłam w Ameryce cały rok szkolny czyli około dziesięciu miesięcy kalendarzowych. Mieszkałam w mieście o nazwie Sierra Vista, które znajduje się w stanie Arizona.

 Dlaczego USA?

Zacznę od powodów dla których w ogóle zdecydowałam się na taki wyjazd. Już na wstępie muszę wspomnieć, że głównym pomysłodawcą był mój tata, który dowiedział się o istnieniu programu AYA. Najpierw prowadziliśmy luźne rozmowy na temat wymiany, spekulacje „co by było gdyby..“ aż pewnego dnia tata zapytał wprost czy jestem zdecydowana na wyjazd. Pojechaliśmy od razu do Warszawy w celu  napisania przeze mnie egzaminu wstępnego. Jak większość nastolatek byłam bardzo niezdecydowana i nie do końca wiedziałam na co się piszę.  Do tego na głowie miałam zbliżające się egzaminy gimnazjalne, wybór nowej szkoły i podjęcie decyzji o tym kim chce zostać w przyszłości i na jaki profil w liceum się udać. Muszę przyznać, że patrząc na tą sytuację z perspektywy czasu, zdecydowanie się na wzięcie udziału w programie było najtrudniejszą rzeczą z całego wyjazdu i prawdopodobnie w tamtym momencie najtrudniejszą decyzją w moim życiu. Dlatego, żeby jak najlepiej się przygotować napisałam na kartce argumenty za i przeciw, dokładnie przeanalizowałam wszystkie pozytywne i negatywne aspekty wymiany. Czytałam także różne artykuły na temat wymian za granicę, których niestety nie było zbyt wiele (dlatego mam nadzieję, że moje sprawozdanie komuś pomoże) i zaczęłam zagłębiać się w ich cele.

Przygotowania do wyjazdu

Im więcej o tym myślałam tym bardziej chciałam wyjechać i poznać wielki świat, jednak cały czas w głowie myśłałam nad tym czy nie podejmuję zbyt pochopnej decyzji, czy moi przyjaciele i znajomi o mnie nie zapomną lub czy nie powinnam iść do nowej klasy razem z innymi rówieśnikami. Czas mijał szybko, a myśli coraz bardziej skłaniały mnie ku jednemu. Szansa jaka została mi dana nie zdarza się codziennie i była ona spełnieniem moich marzeń. Wszystko stało się jasne, nie mogłam porzucić takiej okazji, pojechałam zatem na wstępny test do Warszawy.. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo chcę wziąć udział w programie. To co działo się na przestrzeni kolejnych miesięcy pamiętam jak przez mgłę, wiem że dużo się uczyłam i stresowałam egzaminami, ale myśli o wyjeździe bardzo mnie motywowały. Dni mijały, a dzień wylotu zbliżał się wielkimi krokami. W międzyczasie zadeklarowałam się także na wyjazd do Nowego Jorku na tak zwane orientation, czyli obóz przygotowawczy. Powoli przygotowywałam się na opuszczenie kraju, udałam się po wizę, pakowałam się, zrobiłam potrzebne szczepionki. W przeddzień mojego wylotu postanowiłam odwiedzić rodzinę i pożegnać się ze wszystkimi, żartując, że to ostatni raz kiedy się z nimi widzę.

Przylot i orientation w NY

W końcu nadszedł ten dzień, mój samolot do Frankfurtu odlatywał o godzinie piątej rano, więc na lotnisku musiałam być już około trzeciej. Towarzyszyli mi mój tata, babcia oraz moja najlepsza przyjaciółka z jej tatą. Czas ostatecznego żegnania był bardzo smutną i wzruszającą chwilą – wszyscy płakaliśmy, teraz mogę śmiało powiedzieć, że były to łzy szczęścia. Moment przejścia przez odprawę i tak zwane ‚bramki‘ był najtrudniejszy, ponieważ wiedziałam że stamtąd już nie ma odwrotu, wiedziałam że od tego momentu jestem zdana na siebie. Nie miałam pojęcia jak to wszystko sie potoczy i czy dam sobie radę, ale tego czego byłam pewna na 100% to fakt że moje życie się zmieni. Po długiej podróży, problemie ze znalezieniem bagażu, pierwszymi trudnościami w dogadaniu się na lotnisku i mnóstwem pytań o drogę nareszcie moja noga przekroczyła próg samolotu. Znajdowałam sie na lotnisku w Nowym Jorku. Wiedziałam, że na miejscu ktoś ma na mnie czekać i zawieźć mnie do hotelu, gdzie znajdowali się inni uczestnicy programu. Bez trudu znlazłam pana, który zabrał moją walizkę. Nastepnie wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do New Jersey gdzie znajdował sie mój hotel. Z auta mogłam podziwiać widoki Nowego Jorku nie dowierzając, że naprawdę się tam znajduję. Po przybyciu do hotelu poznałam przemiłą panią, która opowiedziała mi o wszystkim co będziemy robić i wręczyła mi kluczyki do pokoju.

Różnica czasu dała o sobie znać kiedy na chwilę położyłam się na łóżku ale przez podekscytowanie i ciekawość nie miałam nawet ochoty na sen. Dalsze godziny mijały szybko, poznawałam coraz to więcej ludzi z innych krajów. Na początku czułam się trochę samotna, ponieważ byłam jedyną osobą z Polski, ale szybko zawarłam nowe znajomości. Przez kolejne dwa dni zwiedzaliśmy Nowy Jork, jedliśmy obiad w Hard Rock Cafe oraz w niepowtarzajnej restauracji „Ellen’s Stardust Diner“, gdzie kelnerzy tańczą i spiewają. Dowiedzieliśmy się dużo o mieście i co wieczór mieliśmy wykłady na temat naszej dalszej podróży i zasad programu. Te dwa dni były cudowne, wzbudziły we mnie jeszcze większą miłość do miasta zwanym „Big Apple“.

Pierwsze spotkanie

Po dwóch dniach spędzonych na orientation nadszedł czas na wylot do naszych nowych domów. Leciałam z dwoma innymi uczestnikami programu. Po całonocnej podróży dotarliśmy na lotnisko w Arizonie, gdzie zostaliśmy przywitani przez nasze rodziny goszczące oraz naszą lokalną koordynatorkę Margaret. Po przywitaniu każdy wyruszył wraz ze swoją rodziną do domu. W tamtym momencie po raz pierwszy zaczęłam bardzo tęsknić za rodziną. Kiedy dotarliśmy na miejsce, pierwsze co mnie mile zaskoczyło to fakt, że dom w którym miałam mieszkać wyglądał prawie identycznie jak z filmów. Duży telewizor, charakterystyczna kuchnia i mnóstwo zdjęć. Kiedy zaprowadzili mnie do mojego pokoju, byłam tak zmęczona, że zasnęłam i obudziłam się dopiero pod wieczór. Było mi bardzo głupio i odrazu wyszłam z pokoju. Miłą niespodzianką było to, że moja ‚mama‘ zrobiła dla mnie obiad. Dodam, że jestem wegetarianką, więc musiała zrobić dla mnie osobne jedzenie bez mięsa, nie było to jednak dla niej problemem. Ustaliliśmy, że będę zwracać się do nich po imieniu.

Szkoła w Stanach

Następnego dnia miał być mój pierwszy dzień w nowej szkole. Byłam bardzo podekscytowana, ale również bardzo się bałam, że nie znajdę sobie znajomych. Mój opiekun był na tyle miły, że zawiózł mnie rano do szkoły, aby było mi raźniej.  Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Na miejscu czekała już Margaret z moim kolegą z Niemiec. Mile ucieszył mnie fakt, że będziemy chodzić do jednej szkoły. Na początku udałam się do tamtejszego sekretariatu, a następnie na rozmowę ze szkolnym opiekunem, aby ustalić mój plan lekcji. Kiedy zobaczyłam różnorodność przedmiotów byłam bardzo zaskoczona. Do wyboru oprócz przedmiotów podstawowych takich jak: matematyka, angielski, geografia czy historia miałam również lekcje gotowania, stolarstwa, gliniarstwa czy lekcje kreatywnego pisania. Spośród wszystkich w pierwszym semestrze wybrać mogłam tylko cztery więc zdecydowałam się na angielski i algebrę (te przedmioty w moim przypadku były obowiązkowe i narzucone przez progam AYA), gliniarstwo i biologię.

Moją pierwszą lekcją był angielski. Pan z sekretariatu zaprowadził mnie już po dzwonku do klasy, następnie przedstawił mnie nauczycielce i wytłumaczył, że jestem uczennicą z wymiany. Nauczycielka była bardzo zaciekawiona moją osobą tak samo jak uczniowie. Wszyscy uśmiechali się do mnie, przedstawiali się i proponowali abym usiadła z nimi podczas lunchu. Potem kolejne lekcje wyglądały bardzo podobnie. Wszyscy chcieli ze mną rozmawiać, dawali mi swoje numery telefonów i zajmowali miejsce koło mnie. Największą atrakcją był dla mnie przejazd sławnym żółtym autobusem szkolnym. Kierowca był bardzo miły i obiecał powiedzieć mi gdzie mam wysiąść. Kiedy wróciłam do domu i  przeanalizowałam cały dzień, stwierdziłam, że był to najlepszy dzień w moim życiu.

School spirit

Amerykanie są bardzo otwarci na nowe osoby oraz chętnie dowiadują się o kulturze innych państw. Uwielbiałam chodzić tam do szkoły! Wszystko było takie niesamowite i praktycznie co tydzień działo się coś nowego. Uczestniczyłam w „Spirit Week“ czyli tydzień przed rozpoczęciem sezonu football‘owego (rugby). Codziennie wtedy robiliśmy coś innego, na przykład przychodziliśmy w piżamach do szkoły, lub ubieraliśmy się cali na różowo. Naprawdę czas który spędziłam w szkole będę zawsze dobrze wspominać. Wszyscy byli zaangażowani w życie szkolne, a nauczyciele starali się aby uczniowie lubili do niej chodzić. Uczestniczyłam w wielu innych imprezach szkolych takich jak: bal jesienny, mnóstwo meczy sportowych, które były bardzo ekscytujące, szkolne musical‘e i długo wyczekiwanym promie.

Rodzina goszcząca

Moja rodzina, a przede wszystkim rodzice stali sie moimi przyjaciółmi i teraz wiem jakie szczęście miałam, że to na nich trafiłam.  Gdyby nie to, że stworzyli mi tak rodzinną atmosferę i traktowali mnie jak normalnego członka rodziny na pewno nie czułabym się tam tak dobrze. Zawsze po szkole oglądalismy razem telewizję, gotowaliśmy obiad, robiliśmy razem zakupy. W domu mieszkałam jeszcze z dwunastoletnim bratem, który miał autyzm i na początku bałam się, że nie będe umiała nawiązać z nim kontaktu. Rzeczywiście najpierw nie dogadywaliśmy się za bardzo, jednak z biegiem czasu tak się zaprzyjaźniliśmy, że wszystko robiliśmy razem. Bardzo sie zdziwiłam, ale stałam sie dla niego jak prawdziwa siostra, kiedy miał jakiś problem to kierował sie z nim do mnie, razem odrabialismy lekcje i uczyłam go pojedyńczych polskich słówek. Bardzo ciężko było mi się z nim rozstać.

Ważną rolę również odegrała w czasie mojego pobytu lokalna koordynatorka Margaret. To najwspanialsza kobieta jaką kiedykolwiek poznałam.  Była nie tylko naszym koordynatorem, ale także przyjaciółką. Mogłam się do niej zgłosić z każdym problemem i zawsze znalazła jakieś rozwiązanie. Organizowała nam wiele wyjazdów między innymi do Las Vegas, Californii czy ciekawszych miejsc Arizony. Mogłam się z nią skontaktować o każdej porze dnia i nocy. Często zapraszała nas także na tak zwane „Pajama Party“, gdzie oglądaliśmy filmy, jedliśmy typowe amerykańskie jedzenie czy po prostu spędzaliśmy razem czas.

Zżyłam się z nią tak bardzo, że od mojego wyjazdu z Arizony spotykam się z nią co roku w różnych miejscach świata.

Nadzorowała ona również naszego bezpieczeństwa w szkole jak i w rodzinach u których mieszkaliśmy. Program jest całkowicie bezpieczny, ponieważ dbają o to koordynatorzy jak i nad koordynatorzy, który również kontaktują się z uczestnikami. Wspominam o tym, ponieważ wiem jak ważną rolę odgrywał aspekt bezpieczeństwa dla mojej prawdziwej rodziny, która zamartwiała się zza oceanu o moje zdrowie i bezpieczeństwo, ale bardzo szybko przekonali się, że jestem w dobrych rękach.

Zdobyte doświadczenie

Dopiero teraz, z perspektywy czasu widzę jaki wpływ miał na mnie program AYA. Kiedy jechałam do Stanów byłam zamkniętą i cichą osobą, bałam się krytyki ze strony innych. Pobyt tam i zupełnie inne podejście ludzi do życia nauczyło mnie wielu rzeczy.

Po pierwsze zawsze trzeba wierzyć siebie i nigdy się nie poddawać. Po drugie trzeba brać życie całymi garściami bez obaw o to co powiedzą inni, bo życie jest tylko jedno. Przed wyjazdem często wątpiłam w siebie, bałam się podejmować samodzielne decyzje bez patrzenia na opinię innych, ludzie których poznałam dodali mi tej pewności siebie. Program pomógł mi wykształcić sobie nowe spojrzenie na otaczający mnie świat. Po powrocie do Polski byłam bardziej pewna siebie i  inna od moich kolegów i koleżanek w klasie licealnej, nie bałam się zadawania pytań na lekcji, co jest niestety częstym problemem w szkole i wychodziłam z własną inicjatywą na przykład przy organizacji szkolnych przedstawień lub apeli.

Mam świadomość tego, że nie tylko ja nauczyłam się wielu nowych rzeczy, ale również przekazywałam wiedzę innym. Nauczyłam wielu ludzi w wieku  o tym gdzie leży Polska na mapie oraz jaką mamy kulturę. Wymiana ta zmieniła nie tylko moje patrzenie na świat, ale w jakimś stopniu ludzi z którymi przebywałam. Według mnie bardzo ważną rolę program AYA odgrywa również w kształtowaniu się nowych pokoleń takich jak moje, które staną się bardziej otwarte na świat i nowych ludzi.

 Wzięcie udziału w wymianie zmieniło moje życie w bardzo pozytywny sposób. Nigdy bym nie przypuszczała, że wyjazd da mi szansę na stanie się lepszą wersją siebie. Jeżeli masz szansę wziąć udział w programie AYA lub zastanawiasz sie tak jak ja nad wyjazdem wiedz, że to przeżycie, które zapamiętasz na zawsze! Nie dowiesz się jak naprawdę jest na takiej wymianie dopóki sam się nie przekonasz. Powodzenia!!

Autorka : Amanda Czekaj, uczennica wymiany w roku 2016/17